Bez betonu nie ma zielonej transformacji
Anton Glasmaier, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Austriackich Prefabrykatorów Betonu (VÖB), w wywiadzie: Jeśli chcesz dekarbonizować budownictwo, musisz promować transformację mineralnych materiałów budowlanych.

Bez betonu nie ma zielonej transformacji
Panie Glasmaier, beton jest często krytykowany przez opinię publiczną, natomiast drewno jest wychwalane w mediach i politycznie jako zrównoważona alternatywa. Prawdopodobnie ci się to nie podoba. Co szczególnie Cię niepokoi?
Anton Glasmaier:Najbardziej niepokoi mnie brak równowagi. Jeśli spojrzeć na rzeczywiste proporcje, w nowym budownictwie mówimy o 90 procentach mineralnych materiałów budowlanych - betonie i cegle - i tylko o około 10 procent innych materiałów, takich jak drewno czy stal. W niektórych regionach, takich jak Vorarlberg czy Tyrol, udział drewna może być nieco wyższy, ale w Austrii średnio wynosi około czterech procent. Niemniej jednak drewno jest dotowane w sposób nieproporcjonalny, co moim zdaniem zakłóca rynek.
Brak dźwigni z drewnem
Możesz to określić?
Zdarzają się projekty, w których dofinansowanie budownictwa drewnianego sięga nawet 75 euro za metr kwadratowy powierzchni użytkowej. W niektórych przypadkach przekracza to nawet cenę sprzedaży betonu. To nie jest mała zachęta, ale masowa interwencja na rynku. Jeśli będę promować produkt, który ma jedynie czteroprocentowy udział w rynku, nie będzie to zbyt duży wpływ z punktu widzenia polityki klimatycznej. Dlaczego nie skupię się na 90 procentach, w których możliwe są największe oszczędności CO₂?

Czy potencjał betonu w zakresie oszczędzania CO₂ jest wystarczająco wykorzystywany?
W ostatnich latach przemysł cementowy poczynił postępy i zmniejszył emisję CO₂ na tonę cementu o około dziewięć procent w porównaniu do czterech lat temu. Były to słynne „nisko wiszące owoce”. Kolejne kroki wymagają jednak znacznych inwestycji – w wychwytywanie, transport i składowanie CO₂. To są projekty warte miliardy dolarów. Niestety nie widzę tu jeszcze wystarczającego wsparcia politycznego.
Czy wzywa Pan zatem do priorytetowego traktowania finansowania przemysłu mineralnych materiałów budowlanych?
Jeśli naprawdę chcemy stać się neutralni pod względem emisji CO₂, nie da się tego obejść. Oczywiście można też promować drewno, ale nie w celu transformacji branży budowlanej. Ponieważ nie ma takiej ilości drewna, jakiej potrzebujemy – już teraz pozyskujemy 90 procent rocznego przyrostu drewna w Austrii. Więcej byłoby możliwe jedynie dzięki ponownemu zalesianiu, którego skutki będą trwały dziesięciolecia.
A nawet gdyby było więcej drewna?
Nawet wtedy dźwignia jest ograniczona. Jeśli osiągnę dziesięcioprocentowy wzrost w przypadku materiału mającego czteroprocentowy udział w rynku, osiągnę 4,4 procent. To nie przybliża nas znacznie dalej na drodze do neutralności klimatycznej. Musimy zacząć od dużych objętości – od betonu, cegieł i mineralnych materiałów budowlanych. I nie chodzi tylko o produkcję: recykling również odgrywa kluczową rolę.
W jakim stopniu?
W branży nie mówimy już tylko o świeżym betonie. Beton można ponownie wykorzystać pod koniec życia budynku - jako materiał do recyklingu, na przykład przy budowie dróg, a nawet w budownictwie mieszkaniowym. W ten sposób zamykamy cykl materiałowy, który jest niezwykle istotny ekologicznie. Jest tu duży potencjał, który często jest pomijany z zewnątrz.
Porozmawiajmy o innym aspekcie: Termin „drewniany budynek hybrydowy” zadomowił się w branży. Co sądzisz o tym określeniu?
To dobry marketing, ale rzadko trafny. Większość tak zwanych drewnianych budynków hybrydowych również składa się głównie z betonu. Nadal nikt nie mówi o hybrydach beton-drewno. Wydaje się, że słowo „drewno” w nazwie automatycznie wzmacnia wizerunek – choć często dominuje konkret. Przydałaby się tu jasna definicja: w nazwie powinien pojawić się także najczęściej używany materiał budowlany. Wszystko inne wprowadza w błąd.
Czy Twoim zdaniem beton ma problem wizerunkowy?
Nie wśród budowniczych, planistów i w świecie zawodowym. Problem leży raczej po stronie użytkownika końcowego. Drewno ma pozytywny urok ze względu na swoją naturalność, podczas gdy beton często kojarzy się z negatywnymi terminami, takimi jak „uszczelnianie podłogi” lub „betonowanie”. Beton ma ogromne zalety: trwałość, statykę, ochronę przeciwpożarową, odporność - a poprzez aktywację komponentów także potencjał energetyczny. Niestety, jest to często niedostatecznie reprezentowane w debacie publicznej.
Jak myślisz, skąd bierze się ta negatywna emocja?
W ostatnich latach wzrosła. Dźwig budowlany był niegdyś symbolem postępu – dziś często postrzegany jest jako zagrożenie. Jest też zasada Florianiego: Nikt nie chce kamieniołomu czy żwirowni na wyciągnięcie ręki, ale fakt, że materiały budowlane muszą skądś pochodzić, jest często ignorowany.
Czy widzisz wśród społeczeństwa zasadnicze niezrozumienie na temat działania Twojej branży?
W częściach tak. Nasza branża jest silnie zorganizowana regionalnie. Na przykład gotowy beton dostarczany jest w promieniu od 10 do 30 kilometrów. Wiele zakładów wykorzystuje już elektryczne przenośniki taśmowe lub systemy ciężaru własnego do wydajnego transportu surowców. Wysiłki te nie są dobrze odbierane przez społeczeństwo. Zrównoważony rozwój to nie tylko surowce odnawialne, ale także krótkie odległości, możliwość recyklingu i długowieczność. I to właśnie oferuje beton.
Jakie są Twoje nadzieje związane z przyszłą debatą na temat budownictwa?
Holistyczne podejście oparte na faktach. Nie jestem przeciwnikiem drewna – wręcz przeciwnie. Każdy materiał ma swoje uzasadnienie. Musimy jednak odejść od dyskusji pod wpływem ideologii i przyjąć podejście, które uwzględnia wpływ, wielkość i efektywność. Finansowanie należy rozpocząć tam, gdzie efekt dźwigni CO₂ jest największy. I tak właśnie jest z betonem. Jako branża jesteśmy gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność, ale wymaga to również woli politycznej, która będzie nas wspierać.